niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 1

-Kochanie wstawaj - usłyszałam kobiecy głos więc przetarłam ręką oczy, po chwili je otworzyłam i zobaczyłam moją mamę stojącą koło łóżka. Gdy zobaczyła, że się obudziłam uśmiechnęła się.
-Która godzina? - zapytałam z poranną chrypą w głosie.
-W pół do siódmej - odpowiedziała mi, a ja jęknęłam przewracając się na drugą stronę. Nagle poczułam jak ktoś ściąga ze mnie kołdrę. 
-Wstawaj, bo spóźnisz się na samolot - tym razem przemówił mój tata, który znikąd pojawił się w moim pokoju. Nagle dostałam olśnienia. Dzisiaj jest ten dzień. 
-Londynie nadchodzę! - krzyknęłam wstając z łóżka i potykając się o własnie nogi czego rezultatem było spotkanie z podłogą. Usłyszałam śmiech rodziców, a po chwili nie było ich już w pokoju. Wstałam z ziemi i otrzepałam kolana, które zrobiły się czerwone od upadku. Rozejrzałam się po pokoju szukając wzrokiem ubrań naszykowanych wczoraj wieczorem. 
-Ha! - powiedziałam do siebie gdy zobaczyłam szukaną rzecz na biurku. Podeszłam tam i chwyciłam je. Ruszyłam od razu do łazienki w celu zrobienia szybkiego prysznica. Ściągnęłam piżamę i wrzuciłam ją do kosza na brudne ubrania. Odkręciłam kurek i ustawiłam idealną temperaturę dla mojego ciała. Po ok. 15 minutach wyszłam spod strumienia wody, otuliłam się ręcznikiem i zakręciłam wodę. Podłączyłam suszarkę do kontaktu i zaczęłam suszyć moje włosy. Mimo tego, że są długie to szybko się je suszy. Odłączyłam suszarkę i odłożyłam ją na toaletę, abym mogła ją potem spakować do walizki. Umyłam zęby i nałożyłam tusz na rzęsy, a następnie ubrałam się. Wzięłam ostatnie rzeczy z łazienki i poszłam z powrotem do pokoju spakować je do walizki. Chwyciłam swoją parkę, plecak zarzuciłam na plecy, słuchawki nałożyłam na szyję, telefon włożyłam do kieszeni i z walizkami w ręce zeszłam na dół. 
Położyłam wszystkie rzeczy koło drzwi i poszłam do kuchni. Na stole leżał talerz z jajecznicą oraz kawa. Uśmiechnęłam się szeroko do rodziców. Spojrzałam na zegar, który wisiał nad drzwiami kuchni i zobaczyłam, że jest już dziesięć po siódmej czyli samolot odlatuje już za 3 godziny. Będzie mi brakować tego miejsca. Gdy zjadłam śniadanie odniosłam talerz i kubek do zmywarki. Poczułam wibracje w telefonie więc go wyciągnęłam, aby sprawdzić powiadomienie. Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam wiadomość od Ed'a.
Ed: Gotowa na wyjazd? Będę czekać na Ciebie po 11 na lotnisku.
Zoe: Zwarta i gotowa panie kapitanie! Dobrze, jeżeli będą jakieś opóźnienia to Cię poinformuje.
Ed: Dobrze, kruszynko. Do zobaczenia.
Schowałam telefon do kieszeni nie odpisując kuzynowi, bo rodzice kazali mi się ruszyć, bo musimy już jechać. Założyłam vansy i zabierając wszystkie rzeczy wyszliśmy z domu. Tata włożył walizki do bagażnika, a ja wraz z mamą wsiałyśmy do samochodu. Całą drogę opowiadaliśmy sobie jakieś żarty, aby dobrze spędzić te ostatnie chwile razem. Po jakieś godzinie byliśmy już na miejscu. Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i nastała niezręczna cisza, która przerywały jedynie startujące bądź lądujące samoloty. 
-Będę za wami tęsknić - powiedziałam i przytuliłam się do mamy. W oczach zebrały mi się łzy. Pomimo tego, że nie spędzali ze mną tyle czasu ile przeciętni rodzice to mimo wszystko byli to moi rodzice i będę za nimi tęsknić.
-Jak będziesz miała z czymś problem, albo jak ci się nie spodoba możesz do nas wrócić - odezwał się tata i cmoknął moje czoło wycierając łzy, które zaczęły spływać po policzkach.
-Będę pamiętać - odpowiedziałam i znowu przytuliłam się do nich. Chwyciłam walizki i ruszyłam w stronę wejścia na lotnisko. Odwróciłam się i pomachałam ich zanim ostatecznie zniknęłam na drzwiami lotniska. 
-------------------------------------
Po półtora godzinnej podróży samolotem nareszcie wylądowałam w Londynie. Jest teraz godzina 11:30. Poszłam z resztą ludzi na odbiór bagaży i zaczęłam panikować, bo nigdzie nie mogłam znaleźć moich walizek. 
-Pomóc ci? - usłyszałam za sobą czyjś głoś. Obróciłam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka ze snapbackiem na głowie. Zdecydowanie na de mną górował, bo ja mam zaledwie 160 cm a on ma pewnie ze 180 cm.
-Nie, to znaczy tak, um jakbyś mógł - uśmiechnęłam się lekko podnosząc głowę, aby spojrzeć na niego dokładnie. 
-Jak wyglądają twoje walizki? - zapytał, a ja opisałam mu każdą z moich toreb. Powiedział, żebym na niego zaczekała, a on poszedł ich poszukać. Po niespełna 5 minutach zobaczyłam go z moimi walizkami.
-O mój Boże, tak bardzo ci dziękuję, um... 
-Ian, jestem Ian. 
-Zoe! - usłyszałam znajomy głos, a po chwili koło mnie stanął Ed.
-Cześć, nie umiałam znaleźć swoich walizek i Ian mi pomagał, przepraszam, że musiałeś czekać. - wytłumaczyłam się.
-Nic się nie stało, kochanie. Dziękuję ci, że pomogłeś tej małej w poszukiwaniu walizek - Ed podał rękę nowo poznanemu koledze, a tamten odwzajemnił uścisk. - To co idziemy? - zwrócił się do mnie, a ja kiwnęłam podekscytowana głową i pożegnałam się z Ian'em. 
-Mam nadzieje, że się jeszcze spotkamy! - krzyknął za nami gdy już wychodziłam z lotniska. Ed pomógł mi zapakować walizki do jego samochodu, a następnie wsiedliśmy do auta. No więc, witaj Londynie!